Magdalena Gorzelańczyk
Od 2017 roku aktorka Teatru Wybrzeże.
„Teatr Wybrzeże w jej drodze nie był wyborem przypadkowym. Jak sama wspomina, ona, dziewczyna z niewielkiej wsi pod Koninem, zakochała się w tym miejscu w ciemno i zwyczajnie zapragnęła tu być. Tak się złożyło, że jeden z dyplomów jej rocznika we wrocławskiej PWST reżyserowała Ewelina Marciniak, na stałe związana z Wybrzeżem. Droga stała się łatwiejsza, ale początki w Gdańsku już nie. MARY PAGE MARLOWE to była jeszcze przygrywka, ale ŚMIERĆ BIAŁEJ POŃCZOCHY Mariana Pankowskiego w inscenizacji Adama Orzechowskiego już zdecydowanie nie. Zagrała Jadwigę – królową dziecko, zamkniętą w klatce, nagą, gwałconą, poddawaną przeróżnym opresjom. We łzach, w pocie, wychodziła do oklasków, powoli wracając do siebie. Już wówczas wiedzieliśmy, że jest aktorką, która niczego się nie boi, na scenie szuka okazji, by spalać się, zatopić w swojej bohaterce. Taka była jej Poliksena w TROJANKACH, a spotkanie z Janem Klatą – zapisem jego H. emocjonowała się na studiach – okazało się olśnieniem. Mówi o sobie, że mocno odbiega od stereotypu romantycznej heroiny, więc swą Lillę Wenedę i kobiece postacie z KORDIANA do cna odarła z patosu i sentymentalizmu. Diabeł? Ma na koncie Mefista w FAUŚCIE. Komedia? Zasmakowała jej w BUNBURYM Oscara Wilde’a w reżyserii Kuby Kowalskiego. Jest szczęśliwa – robi to, co kocha – w miejscu, o którym zawsze marzyła. I przypomina sobie frazę Joanny Kulmowej, że teatr jest po to, żeby zawsze „księżyc w misce widzieć”.
Jacek Wakar, album TWARZE WYBRZEŻA