Zapraszamy Państwa do lektury wywiadu z Adamem Nalepą, reżyserem MARII STUART, której premiera odbędzie się w najbliższy piątek na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże. Wywiad przeprowadziła Martyna Wielewska z magazynu WYBRZEŻA.
Juliusz Słowacki też napisał MARIĘ STUART, ale wzorujesz się na wersji Friedricha Schillera.
MARIA STUART Schillera była moją pierwszą „poważnie potraktowaną" lekturą szkolną w Niemczech, dokąd wyemigrowałem w dzieciństwie i gdzie najpierw musiałem nauczyć się języka. Z klasą poszliśmy do teatru - a warto dodać, że to była także moja pierwsza wizyta w Niemczech w teatrze (którego się bałem, bo tyle nasłuchałem się o nowoczesnym niemieckim teatrze i o wpływach Brechta), no i wtedy zaczęło się na dobre. Trzy dni później już sam kupiłem bilet do teatru (były to TROJANKI Eurypidesa), i definitywnie zaraziłem się wirusem, który później miał stać się moim zawodem. A Schiller od tamtego czasu jest moim ulubionym niemieckim wieszczem, takim odpowiednikiem Słowackiego, i zawsze marzyłem, by wyreżyserować jakiś dramat Schillera, a szczególnie jego MARIĘ STUART.
A co było impulsem, żeby teraz wybrać właśnie Schillera?
Na pewno między innymi fakt, że w Wybrzeżu pojawiła się Katarzyna Figura. I moja ciekawość: co będzie, gdy zetknę Kasię Figurę, tę wielką gwiazdę polskiego filmu, z Dorotą Kolak, wielką gwiazdą naszego teatru. Chciałem wykorzystać tę zachwianą - w pozytywnym zupełnie sensie - strukturę, równowagę. Byłem pewny, że zestawienie takiego eksplozywnego duetu to szansa na jakąś nową energię i że będzie to ciekawy eksperyment. Szczególnie, że obsadziłem role inaczej, bo wbrew intuicjom i temperamentom aktorek!
Kogo mamy zatem do wyboru?
O bycie „first lady" walczą tytułowa Maria Stuart (Kolak) i Elżbieta I Tudor (Figura), nazywana THE VIRGIN QUEEN. Maria, królowa Szkocji, to kobieta, która chciała być przede wszystkim kobietą właśnie: namiętna, szalona, kochana i kochająca, ale za to słaba regentka, niewiele znająca się na polityce. Chce żyć i korzystać z życia, choć w efekcie końcowym płaci za to cenę niebotyczną: przez 19 lat przebywa w angielskim więzieniu i zostaje ścięta. Sztuka Schillera zaczyna się właśnie w przeddzień wydania wyroku śmierci. Natomiast Elżbieta jest jej przeciwieństwem: samotną władczynią - a właściwie „władcą" - rezygnuje z partnerów w obawie o stratę własnej pozycji, poświęcając się całkowicie krajowi. Czas jej panowania to przecież złoty okres dla Anglii. Maria i Elżbieta są jak magnes, jak plus i minus - wzajemnie się przyciągają i odpychają. Gdyby je dwie połączyć, to mielibyśmy niesamowitą postać, kierowaną i przez ratio, i przez libido.
Podobnie jak w CZAROWNICACH Z SALEM, tutaj również starasz się nie mówić o jednoznacznie złych lub dobrych postaciach. Pytanie o to, czy istnieje sprawiedliwość, jest nie na miejscu. Ale można zapytać, czy w tej sztuce ktokolwiek na nią zasługuje? Te postaci to podli zdrajcy czy tchórzliwi konformiści?
U Schillera role faktycznie nakreślone są trochę grubą kreską według wymagań tamtego, klasycznego czasu - mamy tu młodego zapaleńca Mortimera, śliskiego tchórza i intryganta Leicestera, a przede wszystkim biedną, niewinną, dobrą Marię Stuart. Staram się tak poprowadzić postaci, by nie były jednoznaczne, u czarnych charakterów szukać jasnych stron, u dobrych postaci - ukrytych wad. Bohaterów łatwo przerysować, jeśli się ich nie komplikuje, nie da im motywacji do tego, dlaczego są tacy, jacy są. A poza tym, chociaż sam jestem filantropem, to chyba nie całkiem wierzę w nieskalaną dobroć i doskonałość ludzi. Z pewnością dlatego w Marii Stuart daję każdemu te pięć sekund „pokusy", podczas których zastanawia się: a co by było, gdybym to ja potajemnie usiadł na moment na tronie? Tak, to GAME OF THRONES (śmiech). I, tak, to nasza dzisiejsza walka o władzę.
I wszyscy umywają ręce...
To niesamowite, ale historyczna Elżbieta dopiero po piątym dniu od śmierci Stuart zapytała się swojej służki, dlaczego wciąż biją dzwony w Londynie. Nie mogła sobie po prostu otwarcie pozwolić na precedens bezkarnego skazania namaszczonej przez Boga królewskiej głowy. Przez ścięcie Marii Stuart Elżbieta utorowała dopiero drogę do ścięcia Ludwika XVI czy rozstrzelania Mikołaja II. W dodatku Anglia była - abstrahując od kilku małych reformatorskich państewek niemieckich - jedynym bastionem protestantyzmu, wokół miała wrogie katolickie mocarstwa: Hiszpanię, Francję, Portugalię. I Papieża. Który zresztą o mało co nie kanonizował Marii Stuart. Bo Marii udało się po mistrzowsku przedefiniować własną śmierć - nie jako śmierć polityczną, ale jako męczeńską śmierć za wiarę.
Przeniesiesz nas w czas historyczny?
I tak, i nie. To z jednej strony bardzo aktualna sztuka, a z drugiej ma w sobie jakąś historyczną poetykę. Tylko, że ja wolę oglądać RODZINĘ BORGIÓW na HBO, nie w teatrze. Ale takie seriale to świetna inspiracja.
Uprzejmie informujemy, że w dniach 24-25.12 kasy biletowe będą nieczynne. 26 grudnia kasa w Gdańsku będzie otwarta na dwie godziny przed rozpoczęciem spektaklu. Kasa w Sopocie będzie zamknięta.
15 grudnia wyruszyliśmy w podróż pociągiem po teatralnych przestrzeniach. Konduktor na wstępie ogłosił, że jesteśmy spóźnieni i nikt na nas nie czeka. Bo w Europie nikt już na nikogo nie czeka. Pociąg nie zatrzymuje się na żadnej stacji i nie wiadomo, dokąd jedzie.
Zapraszamy do spędzenia wyjątkowego wieczoru sylwestrowego w Teatrze Wybrzeże! Na naszych widzów czeka niezapomniany czas w pięknych przestrzeniach Teatru z towarzyszeniem muzyki na żywo. Na Dużej Scenie, w tym szczególnym dniu dwukrotnie zaprezentujemy „Wszystko szwindel”. Na Scenie Kameralnej zagramy „Szklaną menażerię”.