Teatr Wybrzeże logo
Teatr Wybrzeże logo
  • Festiwal
  • Spektakle
  • Aktualności
  • Zespół
  • Kontakt
  • O Teatrze
  • Festiwal
  • Repertuar
  • Aktualności
  • Zespół
  • O Teatrze
  • Kontakt

NEWSLETTER


ORGANIZATORZY
Logo - Teatr Wybrzeże
Logo - Ministerstwo
Logo - Sopot
Logo - EU
Logo - Pruszcz Gdański
Logo - 20 lat Polski w UE
MECENAS TEATRU
Logo - Ziaja
PATRONAT MEDIALNY
Logo - RMF CLASSIC
Logo - trojmiasto.pl
BiletyDla mediówDostępnośćEdukacja InwestycjeKontaktO teatrzePolityka prywatności
ProjektyTeatr OnlineSpektakle archiwalneWydarzenia archiwalneWynajemHistoriaKomunikacjaFAQ
Bilety online
Rezerwacje
facebook logo
twitter logo
instagram logo
Youtube logo
Teatr Wybrzeże ul. Św. Ducha 2, 80-834 Gdańsk, tel: 058 301 7021 NIP: 5830007614
© 2023 Teatr WybrzeżebipRealizacjaMapa strony

Wszystkie odcienie strachu. Rozmowa z Agatą Dudą Gracz

Wszystkie odcienie strachu. Rozmowa z Agatą Dudą Gracz

3 października na Dużej Scenie odbędzie się prapremiera sztuki Memling, czyli historia końca świata w reżyserii Agaty Dudy Gracz. Z twórczynią tekstu, reżyserii, kostiumów i scenografii rozmawia Monika Mioduszewska.
 

Monika Mioduszewska: To będzie przedstawienie o strachu?

Agata Duda Gracz: Strach jest tematem spinającym wszystkie wątki naszej opowieści. Leży u podstaw działań postaci: napędza je, motywuje i łamie. Przez jego pryzmat poruszamy temat tytułowy, czyli zbliżający się koniec świata.

Jakie strachy eksplorujecie?

W pewnym sensie ten spektakl stanowi kompendium lęku. Od instynktownego strachu przed śmiercią po wszelkie lęki wynikające z duchowości, religii, sztuki i międzyludzkich relacji, oczywiście z miłością na czele.  

Akcja dzieje się w drugiej połowie XV wieku, a dokładnie pomiędzy rokiem 1466 a 1482. Był to niezwykły brutalny czas w dziejach Europy. Do tego stopnia, iż panowało powszechne przekonanie, że zaczęła się Apokalipsa. Spełniały się przecież wszystkie najstraszniejsze przepowiednie a groza stanowiła chleb powszedni. Tłumaczy to powstawanie w tym okresie tak wielu przedstawień Sądu Ostatecznego.

Sąd Ostateczny Memlinga to najcenniejszy obraz w zbiorach Muzeum Narodowego. Sama jego podróż do Gdańska jest niezwykle ciekawa, ale ty nie robisz o tym przedstawienia?

W swoim scenariuszu skupiłam się przede wszystkim na ludziach mających wpływ na powstanie obrazu. Natomiast całe dziejstwo rozgrywa się w głowie wielkiego malarza - Hugona van der Goes, rywala Memlinga. 

Van der Goes zasłynął jako „najznamienitszy malarz późnego gotyku” ale również jako człowiek, który „zmysły stracił” i był leczony w klasztorze Augustianów w dosyć oryginalny sposób a mianowicie za pomocą muzyki. Jej słuchanie zostało mu zaordynowane na podstawie Starotestamentowej Księgi Samuela, w której młody Dawid koił grą na harfie skołatane zmysły króla Saula. 

Z perspektywy „wielkiego przerażenia”, traumy, choroby oraz żałoby po śmierci żony i dziecka, Hugo w swojej głowie przechodzi przez kolejne obrazy Memlinga, żeby dotrzeć do tego, na którym kończy się świat. Poza strachem, jego siłą napędową jest wściekła nienawiść do „obesranego Niemca”, którego obwinia o wszystkie swoje nieszczęścia i postrzega jako uosobione zło.

Częścią obrazu są wizerunki fundatorów, którzy zamawiając go, myśleli pewnie, że dokładają sobie cegiełkę do zbawienia?

Powody zamawiania obrazów tego typu były różne. Najczęstszym był strach przed „sądem Bożym”. Żeby odkupić winy fundowano relikwiarze, rzeźby, obrazy a nawet całe kościoły. Wśród ludzi zamożnych popularne było budowanie i wyposażania rodowych kaplic, w których spocząć miały ich doczesne szczątki. Taki był też cel zamówienia przez Jacopo Taniego - zamożnego bankiera Madyceuszy „naszego” „Sądu Ostatecznego”. Miał on zawisnąć w jego rodowej kaplicy w kościele San Bartolomeo w Badia Fiesolana pod Florencją.

Czy fundator chciał sobie zapewnić przez to zbawienie, szedł z modą czy zabiegał o ludzki szacunek i pamięć, to możemy jedynie domniemywać. Niewątpliwie jednak zamówienie takiego właśnie tematu było wyrazem strachu: strachu epoki oraz subiektywnego, intymnego lęku człowieka, któremu przyszło żyć w burzliwych czasach Apokalipsy.

W czasie końca świata?

Dla ludzi tej epoki - tak. XV wiek to dla Europy czas grozy. Wszędzie nieprzerwanie toczyła się wojna, przechodząc jedna w drugą: żaby wymienić tylko kilka z nich: wojna Stuletnia, Trzydziestoletnia, wojna Dwóch Róż, wojna z Hanzą, wojny husyckie, wojny szwajcarsko - burgundzkie, wojny z Imperium Osmańskim, z Tatarami, z Maurami. Akcja naszego spektaklu dzieje się kilkanaście lat po tym, jak upadł Konstantynopol, zdobyty przez sułtana Mahmeda. Rzecz nie do pomyślenia! Konstantynopol był przedłużeniem Cesarstwa Rzymskiego - był przecież „odwieczny”. Europa drżała ze strachu przed atakującym ją na morzu i lądzie Islamem. Wyobraźnię ludzką rozpalały takie postaci jak Wlad Palownik, Karol Zuchwały czy Joanna D’Arc. 

Był to też czas dużych zmian technologicznych. To pewnie też budziło lęk?

Pojawiają się w tym czasie wynalazki zmieniające rzeczywistość, na czele z drukiem oraz odkrycia geograficzne. Choć Kolumb odkrył Amerykę już po zakończeniu akcji naszego spektaklu, ale i tak w głowach naszych bohaterów świat co parę lat się rozrastał. Portugalczycy odkryli już Azory, Maderę i Wyspy Zielonego Przylądka. Trwała ekspansja na tereny Afryki i Azji.

A równocześnie furorę robił napisany przez dwóch mnichów z Kolonii „Młot na czarownice”. Był to precyzyjny podręcznik do prowadzenia procesów o czary. W Europie zaczynają płonąć stosy już nie „okazjonalnie”, ale jako panaceum na szerzącą się herezję i magię. Które z kolei są główną przyczyną co rusz wybuchającej zarazy, głodu, klęsk żywiołowych i nieurodzaju. Ogólnodostępną wiedzą było, że zło osobowe czyli Diabeł wraz ze swymi zastępami, przemierzają ziemię i szkodzą człowiekowi. Powoli dobiegała końca epoka krucjat, ale wojna religijna w Europie nie ustawała - była wymierzona w herezję i czary. Nic więc dziwnego, że w tak niezwykłym czasie rodzi się tak fascynująca sztuka. 

O jakich ludziach chcesz opowiedzieć?

Bohaterami naszego przedstawienia są postaci przedstawione na płótnach Memlinga, w tym również postaci historyczne, takie jak Karol Zuchwały czy Małgorzata York. Poza tym zakonnicy i zakonnice dwóch konkurujących ze sobą zakonów oraz cała plejada Świętych, Aniołów i Diabłów.

Opowiadasz o niespokojnym czasie, w  którym  jednocześnie kwitnie sztuka. Ale ta sztuka nie miała wówczas takiego znaczenia, jak dziś. Malarze tworzyli obrazy na zamówienie - diabły mogły zostać namalowane w określony sposób, ponieważ Memling został o to poproszony?

Mogło tak być. Artysta musiał podporządkować swoją wizję gustom zleceniodawcy. Był kimś na wynajem, a ostatnie słowo w sprawie kształtu dzieła miał zawsze fundator. 

Czyli funkcja usługowa?

Tak. Przykładowo, główną pracą Hugo van der Goesa było projektowanie uroczystości na dworze Karola Zuchwałego. Wsławił się tym, że stworzył oprawę plastyczną pogrzebu jego ojca - Filipa III Dobrego, a następnie uroczystości weselne Karola i Małgorzaty York. Zaprojektował między innymi mechanicznego wieloryba o długości 18 metrów, z którego pyska wyskakiwali tancerze, jelenia sikającego likierem oraz złotego, mechanicznego lwa.

Czyli zajmował się projektowaniem doświadczeń, jakbyśmy dziś powiedzieli?

Można tak to nazwać. Projektowaniem atrakcji dla arystokracji i możnych zajmowało się wtedy wielu wybitnych artystów. 

Mimo, że poruszamy się w tematyce religijnej, mówisz, że nie chcesz, aby to było kolejne przedstawienie przeciwko Kościołowi?

Tak. Jestem zatwardziałym antyklerykałem i wielokrotnie już dawałam temu wyraz w swoich spektaklach. W tym przedstawieniu temat Kościoła stanowi tylko historyczne tło. Poruszam natomiast kwestie religijności i wiary, bez których nie dałoby się opowiedzieć tej historii. 

Myślisz o teatrze jak Osterwa, że to miejsca dla tych, którym nie wystarcza kościół?

Uważam, że Teatr - scena, jest takim miejscem, jakim powinien być Kościół, ale niestety nie jest. Uczciwym, jednoczącym ludzi, idealistycznym… „świętym”. Teatr stanowi przestrzeń, w której ludzie spotykają się w imię wiary, szacunku i miłości. Z potrzeby. Dlatego nas twórców obowiązuje szacunek  wobec wszystkich tych, którzy zasiadają na widowni. Bez względu na to, jakie są ich przekonania.  

Też to mówię widzom, że jeśli coś im się nie podoba i jeśli czegoś nie przyjmują, to też jest okej.

Oczywiście, przecież to jest dialog. 

Rozmawiałyśmy o malarzach - projektantach doświadczeń. Zastanawiam się, jakie ty chciałabyś zaprojektować doświadczenie dla widzów? 

Zawsze zależy mi na tym samym: chcę moich Widzów poruszyć, sprawić żeby na przemian śmiali się i płakali. Żeby historia, którą zobaczą na scenie ich porwała. Staram się zawsze, żeby moje spektakle były gorące i żeby nikogo nie pozostawiły obojętnym. 

Zaintrygował mnie twój proces twórczy - na pierwszej próbie przeczytałaś aktorom tekst i powiedziałaś, aby go odłożyli na dwa tygodnie. I zaczęłaś od ciała. 

I od pejzażu wewnętrznego, czyli od budowania postaci: jej świadomości, relacji, wspomnień, traum, potrzeb, celów, smaków - słowem wszystkiego. Staram się, aby aktor wiedział o swojej postaci tyle, ile wie o sobie samym, żeby nie musiał czerpać ze swoich prywatnych doświadczeń, tylko ze zbudowanych przeżyć postaci.

Dopiero, kiedy nasza wiedza o postaciach i ich środowisku jest kompletna, dopiero wtedy możemy wziąć do ręki tekst. Ponieważ dopiero wtedy będziemy widzieć, z czego wynika takie czy inne zachowanie postaci albo wypowiadane przez nią słowa. 

Jak aktorzy zareagowali na ten sposób pracy?

Mądrze. Na początku ostrożnie. A potem z coraz większym zaangażowaniem. Każdy z nich stworzył oryginalne monologi wewnętrzne, prowadził coś w rodzaju pamiętników postaci, zapisując kolejne doświadczenia z improwizacji i ćwiczeń, które robimy. Dopiero po przejściu całego procesu budowania świata wzięliśmy do ręki tekst. Przy czym, bardzo zależy mi, żeby o tym powiedzieć, w Wybrzeżu jest absolutnie cudowny zespół. Zarówno aktorski jak i techniczny. To sprawia, że ta praca jest czystą radością. 

Jednego z aktorów, który miał wystąpić w spektaklu niestety pożegnaliśmy. Zmarłego Krzysztofa Matuszewskiego zastąpi Marek Tynda. Postanowiłaś zadedykować przedstawienie Matuszce?

Tak, nasz spektakl będzie dedykowany pamięci Krzysztofa Matuszewskiego - pięknego człowieka i wspaniałego aktora. 

Dziękuję za rozmowę.

Opublikowano: 13.09.2025

Zobacz więcej

Jak reagować na molestowanie w przestrzeni publicznej? Warsztat z Feminoteką8.09.2025

Jak reagować na molestowanie w przestrzeni publicznej? Warsztat z Feminoteką

Zapraszamy na bezpłatny warsztat „Jak reagować na molestowanie w przestrzeni publicznej?”, organizowany we współpracy z Fundacją Feminoteka. Spotkanie poprowadzi Dominika Kasprowicz.

GROW WITH THE FLOW VOL. 2 - coffee rave na dachu DEEP FLOW3.09.2025

GROW WITH THE FLOW VOL. 2 - coffee rave na dachu DEEP FLOW

Muzyka płynie, słońce jeszcze grzeje, w powietrzu czuć ostatnie podrygi lata — czujecie to?

JAK DZIAŁAJĄ KARNETY FESTIWALOWE?2.09.2025

JAK DZIAŁAJĄ KARNETY FESTIWALOWE?

Zakup karnetu zapewnia możliwość obejrzenia spektakli gościnnych z programu XII FESTIWALU WYBRZEŻE SZTUKI.