Zapraszamy do lektury wywiadu z Leszkiem Bzdylem, założycielem i liderem Teatru Dada von Bzdülöw. Wywiad przeprowadził Mirosław Baran z Gazety Wyborczej.
Mirosław Baran: ŚWIĘTO WIOSNY, od momentu powstania, inspirowało wielu artystów. Co wy dostrzegliście w tym tekście kultury? Bo nie można już o tym balecie mówić jak o żywym spektaklu...
Leszek Bzdyl: Bo to od dawna nie jest już żywy spektakl. To jakiś mit, rzeczywistość wykreowana, obudowana pamięcią. Gdy się szuka informacji o tym balecie, to zwykle znajduje się typowy bryk: zdania, że to wiekopomne dzieło, które zmieniło myślenie o balecie i muzyce, że towarzyszył mu skandal, że wykonali to najwięksi artyści. W efekcie tak naprawdę nie dowiadujemy się niczego. Te informacje przypominają kopie kopii. W kontekście ŚWIĘTA WIOSNY powielane jest bezmyślnie hasło "ofiara"; temat ofiarniczy baletu przyjmowany jest jako oczywisty i nie podlega dziś żadnej dyskusji. Podczas gdy to dzieło z 1913 roku oparte było na zmyśleniu...
Mirosław Baran: To znaczy?
Leszek Bzdyl: O jakiej ofierze mówi ŚWIĘTO WIOSNY? Balet opowiada przecież o jakiejś prehistorycznej Rusi i tańczących dziewicach. Ale na jakiej archeologii ta historia została oparta? Nad tym nikt się nie zastanawia. Tym samym wszyscy zaczynamy powielać kalkę ofiarniczego mitu założycielskiego społeczności. Do realizacji spektaklu zostaliśmy zainspirowani razem z Kasią Chmielewską przez poznański Festiwal Wiosny. Pracując nad nim podeszliśmy do tematu przekornie. Pytaliśmy: skąd to wszystko wiemy? Czy to naprawdę takie oczywiste?
Mirosław Baran: Promujecie LE SACRE apokryficznym tekstem: międzynarodową, wręcz kryminalną historią o odnalezieniu pierwotnej wersji baletu, której to prapremierę przygotowujecie. Skąd taki pomysł?
Leszek Bzdyl: Bo to wszystko prawda! Po wielu międzynarodowych perypetiach z realizacją odnalezionej, a pierwotnej wersji mitycznego baletu, trafiła ona do nas. W ogóle trudno uwierzyć, że w podstawowym zamyśle ŚWIĘTO WIOSNY nie było jakiegoś szwindla. Co interesujące, to chociażby fakt, że Strawiński po premierze wyparł się swoich odkryć muzycznych i powrócił do neoklasycznych nut. Wydaje nam się, że premiera ŚWIĘTA WIOSNY była czymś wykreowanym i wymyślonym. Co tak naprawdę wydarzyło się wtedy w Paryżu?
Mirosław Baran: No, co?
Leszek Bzdyl: Wydarzył się tam jeden z pierwszych szwindli artystyczno-ideologicznych. Mamy rok 1913: czasy swoistego zamętu. Społeczeństwa potrzebują ideologizacji, jesteśmy przed I wojną światową i rozwojem faszyzmu. Ludzie potrzebują duchowego wsparcia, prehistorii, mitów założycielskich zbudowanych na pojęciu ofiary. I my jesteśmy przekonani, że artyści wynajęci przez Diagilewa, przygotowali tak naprawdę coś zupełnie odmiennego, aniżeli ten prymitywny, prefaszystowski spektakl, który jest powszechnie znany... Ostatnio przeczytałem takie zdanie Wernera Schwaba: "ten świat jest zmyśleniem, ale jest prawdziwy". Po tygodniach pracy nad LE SACRE już nie wiem, gdzie jest prawda. Ale nie chcę też, żeby zaistniała jakaś Prawda. LE SACRE jest przeciwko Prawdzie, przeciwko ideologizacji naszego życia. Piętrzenie nieprawd, uśmiechnięte zmyślenie, jest lepsze od ponurej fikcji Prawdy. Za taką myślą podążamy w spektaklu. Bo przeszłość jest zmyśleniem, ale przeszłość kopiowana i powtarzana staje się niebezpieczną prawdą.
W ogrodzie wszystko żyje, a to co żyje, jest w ruchu, bo ruch to życie. Warsztat z Maćko Prusakiem był prawdziwą podróżą przez świat ruchu w naturze. Na Scenie Stara Apteka uczestniczki i uczestnicy warsztatu Choreografia ogrodu odkrywali, jak ruch roślin (i nie tylko) może stać się językiem teatru.
A jeśliby pomyśleć o teatrze jako ogrodzie? Testujemy zazielenianie Teatru Wybrzeże na różne sposoby. Tym razem w ramach „Ogrodu teatralnego” oddajemy scenę słynnemu dramatowi Thomasa Köcka i zapraszamy na czytanie performatywne trzeciej części Trylogii klimatycznej w reżyserii Doroty Androsz.
W lutym zapraszamy na premierę klasycystycznego dramatu "Brytanik" Jeana Racine’a w przekładzie Antoniego Libery, który nie doczekał się jeszcze realizacji w żadnym z polskich teatrów.